sobota, 7 marca 2015

For in the morning... will bring the light.

Ostatnie dni były dla mnie ciężkie. Nic nowego, ale jednak dało się odczuć pogorszenie. Nadal nie jest dobrze, ale jakoś sobie radzę dzięki tabletkom. Ból psychiczny jest zawsze sto razy gorszy od tego fizycznego... Działo się zbyt wiele. W pracy nie było tak, jak chciałam, boję się cały czas, że ją stracę, wszystko inne również rozpada się w drzazgi.


Myślę, że dobrze byłoby mieć coś, w czym można się rozwijać bez końca... Piąć się wyżej i wyżej. Jakiś cel w życiu - nie ważne jaki. Mam wrażenie, że do tej pory wymagałam od życia za dużo. Niektóre rzeczy są po prostu nierealne i nie ma co liczyć na cud. Niektórym cud po prostu nie jest pisany. W żadnej sferze. Jedyną możliwością jest znalezienie innego celu. Chciałabym, żeby moim była właśnie praca. 

Żałuję, że w pewnym momencie życia zmieniłam podejście. Gdybym go nie zmieniła, może teraz byłabym szczęśliwa. 

1 komentarz:

  1. witaj, w marcu nie było dwóch "planowanych notek", mam nadzieję, że mrok Cię nie pochłoną i nadal gdzieś tam jesteś

    OdpowiedzUsuń

Witaj po ciemnej stronie lustra. Podziel się ze mną swoim bólem.

Blogi